Niepowtarzalna wystawa prac malarskich szesnastu polskich artystów, która jest artystycznym dopełnieniem jubileuszu trzydziestolecia szczecińskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego "CALBUD". Na wystawie swoje prace zaprezentowali: Kasia Banaś, Rafał Borcz, Andrzej Borowski, Robert Bubel, Rafał Eret, Małgorzata Kalińska, Tomasz Klimczyk, Janusz Kokot, Tomasz Lubaszka, Waldemar J. Marszałek, Halina Nowicka, Krzysztof Pasztuła, Jacek Rykała, Mariola Wawrzusiak, Jan Wołek oraz Katarzyna Zawierucha. Nad całością czuwali kuratorzy - Halina Nowicka i Tomasz Klimczyk.
DWA DNI TEMU BYŁA PEŁNIA
Dziś Halinka przysłała mi swój tekst do katalogu wystawy „Pełnia”. I właściwie nie wiem po co mam pisać. Przeczytałem: pełnia!
O pełni pojmowanej jako szczyt możliwości księżyca wiemy niemało. Zazwyczaj są to nasze osobiste doznania. To ten szczególny moment fazy księżyc a, który powoduje, że malarze bardziej wnikliwie dopatrują się koloru w ciemnościach, poeci uginając się pod ciężarem tomików wydanych za pożyczone pieniądze łażą po ulicach i wyją usiłując je sprzedać, albo jak ten słynny chiński romantyk Li Po włażą do stawu ucałować oblicze Srebrnego i toną, bowiem w tym ogłupieniu zapomnieli, że z pływaniem u nich kiepsko. Kobiety pięknieją, a w naszym słowniku na powrót pojawiają się dawno zapomniane słowa składające się z puchu i najczulszych dźwięków harfy. Tylko politycy obnażają jadowe kły gotowi wyssać krew tym, co po drugiej stronie barykad.
Z etymologicznego punktu widzenia „pełnia” i „spełnienie” to ta sama rodzina. Całe życie to nieustające pasmo spełnień. W każdym razie oczekiwań. Czekania na pełnię. To, co księżycowi przychodzi z łatwością dla nas jest męką. Księżyc nie jest zachłanny, my owszem. Chłoniemy dal za dalą. Pełnię za pełnią i nigdy nie są dość pełne. Gdy już się nam wydaje, że osiągnęliśmy szczyt, gdy popadamy w błogostan następuje przesilenie, otrzeźwienie. Są tacy którzy oszołomieni trwają w samozachwycie i wygasają w nim. Spopielają się. Najrozsądniej jest wiedzieć, że jedynym danym nam spełnieniem jest opuszczenie tego świata (lub inna utrata świadomości). Ale to jest perspektywa nieprzyjemna, więc skupiamy się na celach, na pełniach, które istnieją tylko w permanentnym „stawaniu się”. W toku walki.
Właśnie ta walka, to jest dominanta naszego zawodu. Naszej pasji. Marzenie. Osioł i marchewka. Ale to właśnie jest piękne. To ciągłe przeistaczanie się z możności w realność. To tworzenie nowych bytów.
Halinka i Tomek wybrali swoje byty. Prace tych artystów, które mieszczą się w ich osobistym rozumieniu pełni. Może nie doskonałości, bo doskonałość jest kometą. Jest niedościgła. Możemy najwyżej przy dużym szczęściu uwiesić się u jej ogona. Na krótko i boleśnie. Mówiąc prosto, to Ich rozumienie pełni to kierowany Instynktem i wrażliwością wybór. Prawdopodobnie tak wyobrażają sobie nasze wycie do księżyca. Biorąc wszakże poprawkę na to, że z pełnią, jak ze szklanką (jakże użyteczne narzędzie plenerowe!). Pełnia, do połowy pełnia, nów. I znów.
Jan Wołek